czwartek, 21 grudnia 2017

Co dalej z tą ramą

Całą niedzielę dumałam, gryzłam się z myślami i nie wiedziałam czy zawozić obraz osobie zamawiającej czy jednak pojechać w niedzielę z reklamacją. W końcu zabrałam obraz i pokazałam jak to wyszło. Osoba obdarowana stwierdziła, że rzeczywiście powinni byli podkleić czymś tył żeby był zabezpieczony ale nitkami w ogóle się nie przejęła.  Haft natychmiast zawisł na ścianie i chyba tak to już zostanie. Dopiero następnego dnia w domu przyszło mi do głowy, że zanim włożyłam tę tekturkę to mogłam próbować delikatnie igłą działać niczym szydłem i próbować wyciągnąć te nitki. Ale raczej już "po ptokach" i zostanie wszystko jak jest.
Na pewno nie będę oprawiać już w tamtym miejscu, to jest pewne. A nawet jeżeli to przy zlecaniu oprawy będę bardzo wyraźnie i łopatologicznie mówić jak ma wszystko wyglądać i potem oglądać milimetr po milimetrze, żeby w razie czego od razu wyłapać jak coś jest nie tak, i ewentualnie reklamować w tej samej chwili.

niedziela, 17 grudnia 2017

Przyszła baba do ramiarza...

... i jest zła. Czy może raczej rozczarowana i wkurzona. Ale może niesłusznie i przesadzam, bo mój pedantyzm się uaktywnil.
Sprawa wygląda tak: wiedziałam, że nie będzie mi się chciało jeździć za ramką i potem oprawiać samej (nie umiem i boję się że coś schrzanię, a robiłam na zamówienie) wiec mąż znalazł oprawę obrazów niedaleko swojej pracy. Babka zainkasowała 150 zl i powiedziała, że ponieważ obraz jest duży to trzeba to włożyć w blejtramę (chyba tak to się nazywa).
Mąż odebrał gotowy obraz, przywiózł do domu i oglądam - rama ładnie dobrana, nie ma passe-partout ale w sumie nie powiedziałam że ma być a chyba jest ok. Odwracam obraz i mi szczena opadła... powtarzam raz jeszcze - nie znam się na obrazach ale zakładałam, że nie muszę mówić mężowi żeby on powiedział specjaliście, że od tylu trzeba podkleić czymś żeby nie pokazywać lewej strony pracy! Serio wkurzyłam się, bo nie spodziewałam się czegoś takiego. Mąż mnie pocieszał, że przecież obraz będzie wisieć na ścianie więc nikt tego nie będzie oglądać no ale to tak jakby fotograf dawał klientowi zawsze dwie wersje ujęcia: bez obróbki i z. Co prawda mój tył aż tak koszmarnie nie wygląda ale mimo to, tego się nie pokazuje!
Wymyśliłam, że założę jasną tekturkę i jakoś to będzie. Tak zrobiłam i co prawda to nie rozwiązało wszystkich problemów, bo przez to z przodu zrobiła się ramka ale i bez niej są jakby dwa kolory płótna.
Jednak zobaczyłam kolejny szczegół który mnie po prostu wkurzyl: pod szybą są nitki! Nosz kur... piejacy.
I teraz mi powiedzcie: czy ja przesadzam czy warto jutro ruszyć i reklamować oprawę żeby babka usunęła nitki spod szyby i przykleila coś z tylu?

Jakie macie doświadczenia?




Tutaj jest tył z tekturkę którą włożyłam, nie zrobiłam zdjęcia przed. Planowałam dzisiaj wreszcie wręczyć ten obraz bo od wiosny to obiecałam. Jeżeli jutro zawieziemy do reklamacji no to raczej na pewno następna okazja będzie pewnie dopiero po Nowym Roku.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Treasure Hunt Bookshelf

Jest kolejna kolumna:)

Szczerze mówiąc szło mi dość sprawnie i w tym tempie zakładałam, że końcem października zacznę następną. Niestety, dzieci mi chorowały, mnóstwo załatwień, weekendami i wieczorami w ogóle nie dotykam nawet haftu więc krzyżyków przybywało bardzo wolno :( pocieszam się, że i tak wyrobiłam ponad normę, bo chciałam do stycznia ukończyć ten fragment, a teraz mogę "na zapas" zacząć działać. Ale ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, to szkoda mi tych godzin gdy nie mogłam chwycić za igłę.

Standardowe podsumowanie: Mam wyszyte dokładnie 225.548 krzyżyków co daje 80% całości. Jeżeli dobrze liczę to mam za sobą 48 stron haftu. Zostało jeszcze 12 (liczę zaokrąglając niepełne strony), czyli jeśli dobrze pójdzie to rok. Ostatni rok wyszywania tego kolosa.... 

Fotka poglądowa. Robiona jak zawsze na szybko i byle jak :P



wtorek, 1 sierpnia 2017

Treasure Hunt Bookshelf - kolejna kolumna skończona

Jak w tytule - dobrnęłam do końca kolumny (już nawet straciłam rachubę która to i ile stron ukończyłam). Żal mi, że glicynia zajęła mi o wiele więcej czasu niż przewidywałam i w tym czasie półka z książkami stała w miejscu. Do tego na dwa tygodnie wyjechałam z dziećmi do dziadków i chociaż wzięłam ze sobą haft to zrobiłam zaledwie dwie linijki (czyli jakieś 1200xx).
No ale teraz staram się nadrabiać ile tylko mogę.

Póki co wrzucam widok na haft po postawieniu ostatniego krzyżyka w hmmmm chyba siódmej kolumnie (powinnam mieć za sobą już 42 strony haftu i prawie 200.000 krzyżyków). Została mi cała kolumna którą obecnie zaczęłam, jeszcze jedna i dosłownie kawaląteczek trzeciej. Zaokrąglając można powiedzieć, że zostały mi tylko dwie kolumny, czyli 12 stron do końca tego wzoru. Przy bardzo pomyślnych wiatrach daje to jeszcze ponad rok roboty (liczę półtorej co najmniej) ;)


piątek, 26 maja 2017

Zielnik Veronique Enginger - Glicynia

Od lat chciałam wyszyć któryś z zielników. Obrazy są piękne i tylko nie mogłam się zdecydować, a potem żal mi było odrywać się od mojego kolosa.
Na początku roku zostałam poproszona o wyszycie czegoś na prezent. Podsunęłam właśnie serię zielników i pomysł bardzo się spodobał. Ostatecznie stanęło na glicynii i mogłam wziąć się do pracy. Zakładałam, że uwinę się w trzy, MAKSYMALNIE 4 tygodnie. Nie ma przecież tła do wyszywania, jest sporo pół krzyżyków, więc pójdzie mi raz-dwa.
Tiaaa... to było dwa miesiące temu ;/ Albo i nawet ciut więcej. Szło mi strasznie opornie. Nie to, że wzór mi się nie podobał. O nie. Wybrałam glicynię (osoba zamawiająca wybrała kilka wzorów i poprosiła żebym sama wybrała ten jeden, który będzie mi się najlepiej wyszywać), bo miałam w domu sporo kolorów i wzór w pliku .xsd a to sprawia, że nie muszę się kompletnie martwić jego jakością. Jednakże jakoś tak opornie mi szło... Siedziałam kilka godzin i okazywało się, że wyszyłam tylko jeden liść. Albo te fioletowe kwiaty... wyszywałam i wyszywałam i wyszywałam i myślałam, że nigdy się nie skończą. Do tego codziennie godzinami siedzę nad obróbką zdjęć (czy wspominałam, że wpadłam po uszy w fotografię?), a wieczorami już od dawna przestałam wyszywać (nie wiem jak to się dzieje, ale im dzieci starsze tym trudniej jest nam je zagonić do łóżek i chociaż o 19 zaczynamy nasz wieczorny rytuał to bardzo często syn zasypia ostatecznie dopiero po 22, a ja razem z nim, więc mąż budzi mnie po 23 żebym się wykąpała i wracam do łóżka dalej spać). Weekendami w ogóle nie ruszam haftu, bo po prostu nie mam kiedy (nawet jeśli syn ma drzemkę, to siedzę i bawię się z córką lub robię obiad).
No ale wreszcie udało się. Zostało mi jeszcze tylko wyprać całość i oprawić. Myślałam, że może sama znajdę ramkę ale na myśl teraz o jeżdżeniu po sklepach i dopasowywaniu czegoś aż mną telepie. Tak więc raczej oddam haft profesjonaliście.


Cieszę się, że ukończyłam jakiś haft, ale z drugiej strony boli mnie serce na myśl, że przez te dwa miesiące mogłam skończyć co najmniej dwie strony półki z książkami :(

środa, 4 stycznia 2017

Treasure Hunt Bookshelf

Nareszcie skończyłam kolejną stronę i rząd!
Po trzech latach mam 36 stron, co daje mi prawie 170 tysięcy krzyżyków! Obliczyłam, że obecnie mam równo 60% haftu ukończone.
Cudnie się na to patrzy, ale chcę więcej ;)


Podsumowania za 2016 rok nie będzie, bo nie mam się czym za bardzo chwalić.... Głównie wyszywałam kolosa, a na jesieni stwierdziłam, że chyba mam za dużo czasu więc rozpoczęłam naukę profesjonalnej fotografii ;) Tak więc do pracy, domu, dzieci i haftu doszły mi zdjęcia :P