Maska: niewiele ruszyłam przez dwa tygodnie "urlopu". Gdybym robiła przez pierwszy tydzień w takim tempie jak w drugim to byłoby o wiele lepiej.
Kolory są wyblakłe, bo zdjęcie robione przed chwilą, mając światło dziennie padające na kanwę.
Metryczka na lnie: szczerze mówiąc nie mogę już na nią patrzeć. Ale z drugiej strony nie jestem z niej zadowlona i cały czas bym ją poprawiała. Obrys dwoma nitkami zamiast jednej, za małe litery, w ogóle nie taka czcionka itp itd... Muszę sobie od niej odpocząć na jakiś czas i wtedy na spokojnie wrócę i poprawię setny raz szczegóły, które mnie irytują. No i te durne francuskie węzełki!!! Albo kompletnie mi nie wychodziły albo wychodziły idealnie tylko przelatywały na wylot przez kanwę lub len! Dlatego w zasadzie węzełków nie ma tylko radosna improwizacja żeby były jakieś kropki.
I skończyłam metryczkę, która pójdzie na prezent. Bardzo ładnie i bez śladu zeszła kratka robiona specjalnym pisakiem do materiału, więc uffff....
metryczka na kanwie (prezent):
metryczka na lnie (dla mojej córki):
Musicie uwierzyć mi na słowo, że imię i inne informacje są wyszyte tylko zdjęcia już nie robiłam. Jak oprawię obrazek to wtedy pokażę ostatecznie ostateczny wygląd.
SAL: od dawna zacierałam na niego ręce tylko powtarzałam sobie "najpierw metryczka.... najpierw metryczka...." Wczoraj nareszcie zasiadłam do wzoru i to wynik około godzinnej pracy.
Dokonałam/dokonam kilku zmian - śnieżynki będą srebrne, a nożyczki mają złote ostrza. Ale spruję krzyżyki, bo jednak bardziej podobał mi się backstitch/półkrzyżyk. Zamierzam również przesunąć jedną czapkę mikołaja (jak dla mnie to ona mogłaby być niżej) i zauważyłam różnice w samym wzorze i zdjęciu gotowego haftu. Więc nie będę się sztywno trzymać wzoru ;)
And that's all folks ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz