Szczerze mówiąc idzie mi wolniej niż się spodziewałam... a obraz jest naprawdę przyjemny w haftowaniu, nie ma ćwierć krzyżyków, backstitche nie są trudne i też nie ma ich jakoś strasznie dużo. W ogóle nie męczy mnie wyszywanie tego wzoru, a mimo to są dni gdy nie stawiam ani jednego krzyżyka, bo po prostu brak mi sił. Jak córka już śpi i wreszcie mamy czas dla siebie to jest 21 lub nawet 22, więc nie chce mi się wszystkiego wyciągać na dosłownie 10 krzyżyków, bo tylko tyle zdążę wyszyć zanim pójdę się kąpać i spać. Ehhh... tak to jest gdy stwierdzi się, że jednak lepiej godzinę później kłaść dziecko spać....
Żeby dłużej nie smęcić wrzucam aktualne zdjęcia. To, co widać to całe cztery ukończone strony.
Haft jest dość pracochłonny - przynajmniej ta czerwona porcelanka taka była... wyszycie jednego kubeczka na jajka zajęło mi cały dwugodzinny film... dlatego niestety praca nad nim posuwa się powoli...
OdpowiedzUsuńWażne, że zawsze do przodu :) Wyłania się cudeńko :)
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie. Czasem po całym dniu z dziećmi nie mam już sił na krzyżyki. Praca śliczna.
OdpowiedzUsuńBędzie cudo!!! Oby do przodu! :)))
OdpowiedzUsuńpodoba mi się,a takie zmęczenie minie.
OdpowiedzUsuńPrzy małych dzieciach tak jest...wiem z autopsji..mam 3, w tym dwóch bliźniaków, którzy w grudniu skończą 3 lata. Z czasem będzie lepiej, więcej czasu dla siebie, mniej zmęczenia :) hafcik śliczny! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńnajwazniejsze ze idzie do przodu, nawet te kilka xxxxxxx. ja tez z dziecmi wiem jak to jest, wlasnie moj synek 4 miesiace wstal i pisze to z nim na rekach :)
OdpowiedzUsuńPo trochu, po trochu i się uda:)
OdpowiedzUsuń