Wbrew pozorom miałam kilka drobnych wpadek - notorycznie myliłam kolory (nie wiem czemu, chyba w pośpiechu), ciągle prułam i nagle okazało się, że brak w legendzie jednego koloru! Na szczęście pokombinowałam z moimi zapasami mulin i udało mi się samej coś dobrać.
Haft świeżo wyprany i lekko przeprasowany. Na pełne ukończenie musi zaczekać aż synuś postanowi wyjść ;)
Tutaj bez konturów
Tutaj ze wszystkimi konturami
Tutaj po wypraniu
Miałam plan od razu zacząć kolejną metryczkę (ciut podobną, dla dziewczynki) ale okazało się, że dobrałam muliny dla całkowicie innego haftu ;/ Ehhh... gdy się człowiek spieszy to się diabeł cieszy...
Ale słodki hafcik! Cudny!
OdpowiedzUsuńUroczy :)
OdpowiedzUsuńsłodki,zapowiada się piękna i oryginalna metryczka
OdpowiedzUsuńjejku jakie cudo:) ja ostatnio oszalałam na punkcie xxx cudo:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na Morską wymiankę
http://dekupagekinii.blogspot.com/2015/02/tak-na-zakonczenie-zimy-poczatek-wiosny.html#comment-form
sliczny hafcik i krzyzyki takie rowniutkie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle bomba! Tego wzoru chyba nigdzie nie widziałam! Rewelacyjny haft.:)
OdpowiedzUsuńslodziutka :)
OdpowiedzUsuńŚliczna metryczka.
OdpowiedzUsuńSłodki hafcik wyszedł:)
OdpowiedzUsuńUrocze maleństwo :)
OdpowiedzUsuń