piątek, 26 maja 2017

Zielnik Veronique Enginger - Glicynia

Od lat chciałam wyszyć któryś z zielników. Obrazy są piękne i tylko nie mogłam się zdecydować, a potem żal mi było odrywać się od mojego kolosa.
Na początku roku zostałam poproszona o wyszycie czegoś na prezent. Podsunęłam właśnie serię zielników i pomysł bardzo się spodobał. Ostatecznie stanęło na glicynii i mogłam wziąć się do pracy. Zakładałam, że uwinę się w trzy, MAKSYMALNIE 4 tygodnie. Nie ma przecież tła do wyszywania, jest sporo pół krzyżyków, więc pójdzie mi raz-dwa.
Tiaaa... to było dwa miesiące temu ;/ Albo i nawet ciut więcej. Szło mi strasznie opornie. Nie to, że wzór mi się nie podobał. O nie. Wybrałam glicynię (osoba zamawiająca wybrała kilka wzorów i poprosiła żebym sama wybrała ten jeden, który będzie mi się najlepiej wyszywać), bo miałam w domu sporo kolorów i wzór w pliku .xsd a to sprawia, że nie muszę się kompletnie martwić jego jakością. Jednakże jakoś tak opornie mi szło... Siedziałam kilka godzin i okazywało się, że wyszyłam tylko jeden liść. Albo te fioletowe kwiaty... wyszywałam i wyszywałam i wyszywałam i myślałam, że nigdy się nie skończą. Do tego codziennie godzinami siedzę nad obróbką zdjęć (czy wspominałam, że wpadłam po uszy w fotografię?), a wieczorami już od dawna przestałam wyszywać (nie wiem jak to się dzieje, ale im dzieci starsze tym trudniej jest nam je zagonić do łóżek i chociaż o 19 zaczynamy nasz wieczorny rytuał to bardzo często syn zasypia ostatecznie dopiero po 22, a ja razem z nim, więc mąż budzi mnie po 23 żebym się wykąpała i wracam do łóżka dalej spać). Weekendami w ogóle nie ruszam haftu, bo po prostu nie mam kiedy (nawet jeśli syn ma drzemkę, to siedzę i bawię się z córką lub robię obiad).
No ale wreszcie udało się. Zostało mi jeszcze tylko wyprać całość i oprawić. Myślałam, że może sama znajdę ramkę ale na myśl teraz o jeżdżeniu po sklepach i dopasowywaniu czegoś aż mną telepie. Tak więc raczej oddam haft profesjonaliście.


Cieszę się, że ukończyłam jakiś haft, ale z drugiej strony boli mnie serce na myśl, że przez te dwa miesiące mogłam skończyć co najmniej dwie strony półki z książkami :(

6 komentarzy:

  1. Cudny haft. Warto bylo sie pomeczyc! Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem Cię :) Ja zaplanowałam sobie haft dla siebie na początku roku i do dziś nawet nie zaczęłam, bo robiłam zamówione pamiątki komunijne. Ale, jak mówi przysłowie: co się odwlecze, to nie uciecze. Książki poczekają, aż znajdziesz czas na wyszywanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny, też mam wyrzuty sumienia, że z końmi jestem do tyłu

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, wiem coś o tym, ja przy tym wzorze utknęłam gdzieś w połowie, zniechęciły mnie te płateczki i listeczki, musiałam zrobić sobie przerwę. Ale skończyłam :). Przepiękny haft!

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak już niestety jest, zawsze się robi coś kosztem czegoś. Szkoda, że to nigdy nie działa w drugą stronę :) Glicynia naprawdę piękna! Ja ostatnio zaczęłam mój pierwszy zielnik i już nie mogę się doczekać, kiedy wyłoni mi się coś większego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna glicynia też mam ją w planach.

    OdpowiedzUsuń