Jestem w szoku jak szybko wymęczyłam (tak, to dobre słowo) ten obrazek. Wczoraj skończyłam same misie, a dzisiaj wyszyłam napis. Szczerze mówiąc obawiałam się, że będę gdzieś miesiąc się męczyć, bo co zaczynałam wyszywać kontur tak ledwie po kilku kreskach chciałam tym rzucić. Ale zagryzłam zęby powtarzając sobie, że obrazek nie jest duży i im szybciej go skończę tym szybciej będę mogła wrócić do półki z książkami. I ku mojemu zdziwieniu szybko poszło. Po łebkach robiłam futerko ale chyba jako-tako to wygląda i może Państwo Młodzi nie uciekną z krzykiem na ich widok ;)
A teraz sesja zdjęciowa. Najpierw sztuczne światło gdzie troszkę widać błyszczenie się kanwy
Światło dzienne
Obiecane zbliżenie na backstitche, których kompletnie nie widać
Bez linii pomocniczych i z napisem (imiona usunęłam, może nie zepsuję niespodzianki zostawiając datę ;)
A tak wygląda mój organizer na muliny (TYLKO) do półki z książkami. Wreszcie nie walają mi się na połowie stołu i w sekundę mogę znaleźć potrzebny kolor.
Bardzo ładnie wyszły te kontury :) Szkoda tylko, że to taka męcząca praca...
OdpowiedzUsuńMoja rada dotycząca robienia backstitchy-używaj do nich igły o rozmiar mniejszej niż do robienia krzyżyków :)
Nie mam już mniejszej igły. To jest najmniejsza jaką mam do krzyżyków. Nie pamiętam rozmiaru ale szukałam jak najmniejszej się tylko da do HAEDa i to jest całkiem mała igła.
OdpowiedzUsuń