niedziela, 13 kwietnia 2014

Ślubne misie

Miałam pokazać misie już po skończeniu całości, ale po ostatniej walce z backstitchami postanowiłam pożalić się.

Na początek zdjęcia. Dużo zdjęć ;)



Coś konkretnego zaczyna się wyłaniać...



Misie nabierają kształtu, chociaż wciąż nie ma konturów.



W tym momencie zorientowałam się, że wzięłam złą mulinę do nosków misiów. Niby tak źle nie wygląda i mogłoby zostać, ale stwierdziłam, że nie jest dużo roboty dokonując zmiany, więc zamieniłam kolor na taki, jaki miał być pierwotnie.



Przed zabraniem się za kontur stwierdziłam, że szybko i przyjemnie się wyszywa, więc może wyszyję ten sam obrazek (lub inny z tej serii) dla siebie i męża. Gdy zabrałam się za kontur porzuciłam ten pomysł i kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że nie-na-wi-dzę wyszywać konturów. A seria Tatty Teddy jest po prostu koszmarna w tym względzie (raz wyszywałam te misie ale po krótkiej batalii z backstitchami zostawiłam haft tylko z bardzo minimalną ich ilością). Czy ten, kto robi projekt wzoru w ogóle sam wyszywa lub próbuje wyszyć obrazek według tego, co stworzył? Po prostu niemożliwe jest wyszywać dokładnie z tym, co jest na kartce papieru. Linie oznaczające backstitch są tak wymieszane, że nie wiadomo jak przebiegają. Dodatkowo najjaśniejszy kontur jest kompletnie niewidoczny (następnym razem zrobię zbliżenie).
Dopiero zaczęłam wyszywać najciemniejszy kolor i już miałam dość. Robię jak mim się wydaje, że będzie najlepiej. Zerkam na wzór ale tylko zerkam i wyszywam backstitche bardzo Pi razy drzwi. Jak to wszystko będzie współgrało zobaczymy gdy skończę.


1 komentarz:

  1. Obrazki z tej serii są urocze, ale właśnie przez te backstitche nigdy za żaden z nich się nie zabrałam...
    Życzę Ci przy tym obrazku dużo cierpliwości i wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń