wtorek, 30 lipca 2013

Hafty ukończone i które (jeszcze) posiadam

Dość starym haftem są te dwa kotki. W głównej mierze rozróżnienie haftów jakie wyszyłam na "stare" i "nowe" zależy od kanwy jakiej użyłam. Dawniej wyszywałam na takiej o dużych oczkach, teraz wyłącznie na drobnej.
Na górze widać wyraźnie różnicę w odcieniu żółtego. Używałam no name'ów i wydawało mi się, że tego koloru mam wystarczająco dużo. Cóż, jednak się myliłam. Chociaż poszłam do pasmanterii dobrać jak najbardziej zbliżony odcień nie udało się mi i sprzedającej znaleźć taki sam jak ten, który mi się skończył.


Przy tym obrazku miałam chwilę wahania - użyć kanwy o dużych czy małych oczkach? Stwierdziłam, że użyję tę pierwszą, bo zalega mi w szafie i obrazek wyjdzie wtedy większy.
Minusem Ariadny jest to, że odcienie różnią się od tego, co można zobaczyć na wzorze w gazecie (wszytsko bazuje na palecie barw DMC) i dlatego ostatecznie mój obrazek jest jakby "wyblakły". Oczywiście sporo zmieniło się wraz w wprowadzeniem nowych odcieni ale to wciąż nie "to". Gdy wybierałam muliny do nieba od razu zauważyłam, że nie wyjdzie ono tak "mocne" jak na wzorze, a chciałam wyszyć ten obrazek właśnie dla tych krwistych czerwienie i mocnych żółci. Dlatego dobierałam kolory na oko wykorzystując no name'y. Efekt końcowy mnie zadowolił.


Przy tym koniu pierwszy raz użyłam muliny DMC ponieważ Ariadna nie posiadała takiego odcienia (to był ten fiolet w grzywie). Obecnie ten obrazek mi się nie podoba ze względu na brak tła i teraz wiem, że powinno się go wyszyć albo na kanwie z barwionej (nie wiem czy tak to się nazywa) albo na lnie i o wiele lepiej by się prezentował nie posiadając tła. Cóż, człowiek wciąż się uczy ;)


kolejny przykład rozczarowania. Na wzorze bardzo podobały mi się żywe jesienne kolory obrazka. Ariadna sprawiła, że obrazek jest jakby spłowiały i do tego te duże oczka.... 


Te misie wyszywałam bardzo długo, bo leżały zapomniane w szafie u męża (wtedy jeszcze narzeczonego).
Teoretycznie nie są skończone, bo według wzoru powinna być jeszcze linia wyznaczająca kontur i tworząca "wystające nitki". Ja jednak bardzo nie lubię wyszywać back stitchem (dlatego, że mi to nie wychodzi i brzydko wygląda ;)), więc zostawiłam tak jak jest. Cierpliwości starczyło mi tylko na pyszczki misiów i ich "blizny".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz